KALENDARZ LITURGICZNY. 
MOJA DROGA ŻYCIA
W 50-tą rocznicę święceń kapłańskich warto może spojrzeć na przebytą drogę, bo to przecież kawał czasu, który dla każdego jest wielkim wydarzeniem. Oprócz uczuć radości są też uczucia niespełnionych nadziei, zawodów, rozczarowań i cierpień. W takim dniu jak dziś uchylę wszystkiego po trochu. Urodziłem się w dniu M. B. Różańcowej 7.X.1933 r. w Radogoszczy, a następnie nadano mi imię w dniu święta Imienia Maryi 12.X. tegoż roku. I tak z Maryją zostało związane moje życie. Już w 6-tym roku życia moja ziemska matka mnie opuściła, a wzięła w opiekę Ta, która dla każdej sieroty jest Matką. Kiedy w czasie wojny odszedł również mój ojciec, wtedy mogłem już tylko na Nią liczyć.
Chciałem się uczyć i garnąłem się do nauki. Po ukończeniu szkoły podstawowej uczyłem się w gimnazjum handlowym odległym o 7 km od domu rodzinnego. Chodziłem tam pieszo. Rozpocząłem od nauki handlu i tam to, w trudnych warunkach gdy nie było książek, przepisałem do zeszytu jedną z nich - "Organizację handlu" - by mieć własny podręcznik. Dyrektor szkoły wyróżnił mnie za to spośród kolegów.
Potem był Wrocław i lata gimnazjum, a następnie Seminarium. Niełatwe to lata i trudna droga. Nie uniknąłem trudnych przesłuchań i aresztowania, jednak hart ducha dał mi moc walki. Rok 1957, 23 czerwca, święcenia kapłańskie w Katedrze Wrocławskiej. Prymicje. Pamiętam ten dzień, pamiętam kawalkadę koni na drodze do kościoła parafialnego, pamiętam te łzy, gdy nie było ani matki ani ojca, by mnie błogosławić na drogę życia. Na ich grób poszedłem po Mszy św. prymicyjnej prosto z kościoła. Pamiętam, jak długo tam klęczałem na ich mogile.
Pierwsza parafia - Wałbrzych, św. Aniołów Stróżów. Ta parafia wycisnęła na mnie stały znak pracy i ofiary. Wspominam ją często. Następnie Wrocław, parafia św. Bonifacego. Młodzież gimnazjalna i studenci - pasja mojego życia. I to też po prawie trzech latach trzeba było zostawić.
Pierwsza samodzielna parafia - Jedlina Zdrój - w piątym roku kapłaństwa, gdy wikariusze bywali wiekiem starsi ode mnie. Remontowałem walące się kościoły filialne. Bywało czasem nawet tak, że brakowało na chleb a długów było dużo. Z uporem jednak prowadziłem te prace, a te kościoły skazane na zagładę stoją do dziś. Praca w tej parafii nauczyła mnie bardzo wiele.
Wielkie zrozumienie i wspaniała ocena mojej pracy przez Kardynała Kominka dokonuje nowego przełomu w moim życiu. Trzeba iść do Dzierżoniowa, do parafii św. Jerzego. Nie trzeba tu wyliczać mojej pracy, bo każdy kto chce, może jej rezultaty zobaczyć, a nawet dotykać. Rok 1974 - otrzymałem kościół poewangelicki z ogromnymi zniszczeniami po pożarze. Zostały tylko ściany i mam go remontować. Przyszedł rok 1979, 27.V. nastąpiła konsekracja tego kościoła; tysiące ludzi a w moich oczach łzy radości. Niepokalana Matka Kościoła znów okazała się bliska. Uroczystości przewodniczył ks. bp Wincenty Urban.
Nowe osiedla mieszkaniowe w naszym mieście - białe plamy bez krzyża, bez kościoła, z bardzo trudnym dostępem na katechezy. W wypadkach drogowych giną dzieci. Trzeba więc na osiedlach budować dom katechetyczny i kościół. Jak wiele było trudności, które trzeba było przezwyciężyć w tamtym niełatwym czasie. A jednak zwyciężyłem. Powstał dom katechetyczny - 4 sale dla katechezy i kaplica mszalna. Powstały też mieszkania dla księży i wszystkie najbardziej potrzebne pomieszczenia, by można było powołać do życia nową parafię, aby ksiądz proboszcz mógł rozpocząć budowę kościoła. I stało się. Powstał nowy, piękny kościół, a jego wieża wznosi się nad miastem, już nie ma tej białej plamy. Dzielny ks. Prałat Zygmunt Kokoszka dokonał tego, czego tak bardzo pragnąłem.

Ks. Prałat Sylwester Irla

Fotograficzna relacja z Uroczystej Mszy św. z okazji jubileuszu 50-lecia kapłaństwa ks. prałata Sylwestra Irli
w parafii p.w. Królowej Różańca Świętego w Dzierżoniowie. (Foto: Edward Tomalik)
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.